Co opisuje w książce „Szczerze o życiu bez dzieci”. Edyta Broda jest drobną, uśmiechniętą blondynką. Ma lat 46, pracuje w wydawnictwie prasowym i prowadzi bloga Bezdzietnik.pl . Mieszka we Wrocławiu. Słucha jazzu, lubi literaturę faktu i dobre wino. Sama mówi o sobie: milczek.
witam.mam maly klopot.wybieram sie na wakacje i malucha rocznego zamierzam zostawic z babcia.jak mam dziecko do tej rozlaki przygotowac.musze zaznaczyc ,ze z babcia nie spotykamy sie codziennie- gdyz mieszka w innym miescie.wiem
Każdy ma prawo na własny użytek sądzić, że życie bez dzieci jest sto razy lepsze, pełniejsze, ciekawsze i bardziej wartościowe od życia z dziećmi. Lub odwrotnie: że dopiero rodzicielstwo daje prawdziwe szczęście. Umiejętność sądzenia i oceniania bardzo ułatwia podejmowanie życiowych decyzji.
Vay Tiền Nhanh Ggads. Może nie jest to właściwy wątek, ale postanowiłam napisać tutaj skoro od ponad 2 lat zaczytuję się tutaj w różne kwestie dotyczące dzieci. Ponad 2 lata i już więcej nie mogę, nie potrafię. Odpuściłam. Podziwiam kobiety, pary, które walczą i się nie poddają. Ja już nie mogę. Już nie liczę na to, że @ nie przyjdzie, zawsze przychodzi.. zresztą nie o tym chciałąm pisać. Proszę o rade dziewczyny, które to przerabiały, nie na zasadzie "wyluzowania" i może się uda, ale na poważnie. Jak żyć ze świadomością, że będziemy zawsze tylko we dwoje, jak poukładać nasze myśli i życie. Jak sobie radziłyście z tym ? Wiem, że jest wiele kobiet, które tak zrobiły a później okazało się, że jest ciąża. Ja na tąciążę juz nie licze, ale napiszcie jak sobie poradziłyście z tymi myślami, że dziecka nie będzie ? Ja dopiero się uczę żyć na nowo, bez czekania na okres, bez liczenia, bez nadzieji i jeszcze nie wiem jak. Zaczynam znowu zauważać mężą a on mnie, chyba uczymy się siebie na nowo. Ale te myśli.. jak się tego pozbyć..
Dzień dobry Zarejestrowałam się tu, ponieważ potrzebuję się komuś wygadać. Pisałam na 2 innych forach, ale mało osób tam chyba zagląda. Może któraś z Was ma też podobną sytuację i mogłybyśmy razem się wzajemnie wspierać... Mam 42 lata, mój mąż ma 58 lat. Wbrew temu co niektórzy myślą, nie wyszłam za mąż dla pieniędzy - zakochałam się w jego inteligencji i włosach opadających na czoło, które nadal ma Niedawno obchodziliśmy 20. rocznicę ślubu. Niby powinnam być szczęśliwa. Ale nie potrafię być do końca szczęśliwa. Miewam pretensje do samej siebie i czuję się niepotrzebna. Nie mamy dziecka. Zacznę może od początku. Wyszłam za mąż jako 22-latka, byłam młoda, zwłaszcza w porównaniu do męża. Mąż przez pierwsze 5 lat wspominał o dziecku, ja chciałam skończyć studia, zrobić doktorat, zrobić uprawienia do wykonywania zawodu. Nie pochodzę z "dobrego domu", gdyby moje życie potoczyło się inaczej, nie miałabym szans ani na wykształcenie, ani na dobrą pracę. Chciałam jakoś odreagować, zrobić coś dla siebie, odpocząć od wszystkiego. Chciałam być tylko we dwoje - mąż i ja. Nie miałam wtedy poczucia, że robię coś złego i że coś tracę, uważałam, że mamy czas. Potem mąż poświęcił się kancelarii i rozwijał się naukowo, temat dziecka ucichł. Aż do teraz. Od ponad roku staramy się o dziecko. Kochamy się regularnie, dwa, czasem trzy razy w tygodniu. Nie używam już żadnych środków antykoncepcyjnych - nie ma ich w moim organizmie prawie półtora roku. Jak nie byłam w ciąży, tak nie jestem. Dostawałam najróżniejsze porady - od modlitwy (ale ja jestem agnostyczką, a mąż ateistą, więc to nic nie da), aż po adopcję. Co miesiąc czekam, że może tym razem nie będę mieć miesiączki. Ostatnio, kiedy miesiączka jednak była, właściwie się załamałam. Nie mogłam spać, nie mogłam jeść. Ja się badałam - niby wszystko jest ok, ale lekarz nie dał mi gwarancji, że w tym wieku na pewno zajdę w ciążę, bo ponoć jest ciężej, bo zaczynają się cykle bezowulacyjne, bo nawet zapłodnione komórki ulegają wydaleniu z organizmu zanim się zagnieżdżą (nie znam się na medycynie, ciężko mi to opisać, ale tak to zrozumiałam). Mąż obiecał, że przebada się w wolnym czasie - choć martwię się, kiedy, bo jest dość zajęty i zapracowany. Martwi mnie to, że martwię męża. Wiem, że frustruje go ta sytuacja. On nie przeżywa tak bardzo jak ja braku dziecka. Chciałby mieć dziecko, ale nie wpada w stany depresyjne albo stany otępienia jak ja. Żyje normalnie. Podchodzi do tego na zasadzie: będę w ciąży to świetnie, jeśli się nie uda, to trzeba albo szukać innego wyjścia, albo się z tym pogodzić. Ostatnio dostałam od męża - mówiąc kolokwialnie - porządny opiernicz za to, że nie jem i nie śpię. Nie robiłam tego celowo. Samo tak "wychodziło". Męża frustrował też seks pod kalendarz. W końcu powiedział, że będzie się kochał ze mną, a nie z moją owulacją lub jej brakiem. Ale może faktycznie, popadałam w paranoję. Oprócz braku dziecka męczą mnie też inne rzeczy. Przyszła czterdziestka, jakoś mimowolnie zaczęłam pewne rzeczy podsumowywać. I jakoś mi to podsumowanie blado wypadło. Bo kim ja właściwie jestem i do czego doszłam w życiu? Wszystko co mamy, formalnie jest wspólne (mamy małżeńską wspólność majątkową), ale tak naprawdę (choć oczywiście nigdy tego nie powiedział, bo mój mąż jest najlepszym człowiekiem na świecie) zapracował na to mój mąż. To nie moje pieniądze wybudowały dom, kupiły samochód, finansują wakacje czy też kupiły psa. Niby mamy takie same uprawnienia zawodowe. Ale to do męża klienci przychodzą z najtrudniejszymi sprawami, to mąż prowadzi ciężkie sprawy (np. zabójstw kwalifikowanych czy wykorzystywania seksualnego albo o mienie znacznej wartości), ja jedynie te drobniejsze, albo pomagam mężowi w prowadzeniu jego spraw. To mąż ma wyższy tytuł naukowy, to męża studenci bardziej szanują, mnie może lubią, ale bezsprzecznie mąż cieszy się dużo większym autorytetem. To mąż jest bardziej oczytany, to mąż zna się na teatrze i muzyce poważnej. Gdyby nie mąż, to nie wiem nawet, gdzie bym pracowała. Niby nasze miejsce pracy jest też moją własnością, ale założył je mąż. Czuję w sumie, że bez męża nic nie znaczę. Bo co ja właściwie potrafię? Ugotować obiad albo upiec ciasto? Prowadzić lekkie sprawy? De facto nawet porządku na zajęciach do końca nie potrafię utrzymać, idealnej ciszy nie mam nigdy. Martwi mnie też to, że jestem już po 40stce. Niby nie wyglądam na 40 lat, ale boję się, że nie będę się już mężowi podobać. Wiem, że mnie kocha, ale chodzi mi o podobanie się tak, jak kobieta powinna podobać się mężczyźnie. Zwykle kochamy się 2 razy w tygodniu, rzadziej 3 - kiedyś, jeszcze kilka lat wstecz, kochaliśmy się o wiele częściej. Staram się dbać o siebie najlepiej jak umiem, naprawdę. A może to moja wina... Może zbyt wielką presję wywieram na mężu... Myślałam o adopcji. Mój mąż jest dobrym człowiekiem, ale jest bardzo wymagający. I ma co do adopcji istotne obawy. Wiem, że nie wyobraża sobie adopcji innego dziecka niż niemowlęcia (a to i tak ewentualnie), wiem też że dziecku będzie pewnie dość ciężko (zwłaszcza gdyby to było starsze dziecko). Kilka razy byłam w domu dziecka - organizuję co roku zbiórkę na rzecz dzieciaków - i widziałam że nastoletnie, albo nawet kilkuletnie (już!) które przeklinają, trzaskają drzwiami, oglądają różne niewychowawcze rzeczy na komputerach albo w telewizji. Wiem, że to nie jest wina tych dzieci - przecież nie miał się nikimi kto zająć. Ale też wiem jaki jest mąż - jest bardzo opanowany, ale bardzo stanowczy, nigdy nie był pobłażliwy. I wiem, że by na to nie pozwolił, a takiemu dziecku, które nie zna zasad, ciężko będzie przystosować się do tego, że musi się uczyć po kilka godzin dziennie, że nie może schodzić poniżej czwórki (i to wyjątkowo), że nie wolno oglądać telewizji, że czytamy książki (i nie "debilną fantastykę" - słowa męża - jak dzieci znajomej) i chodzimy do teatru i że trzeba być grzecznym. Ciężko by pewnie było, a ja bym musiała tłumaczyć dziecko przed mężem, a męża przed dzieckiem. Patrzę na znajome - szczęśliwe matki. Mają w życiu kogoś najcenniejszego, swoje dziecko. A ja nie mam. I zupełnie nie wiem co z tym zrobić Myślicie że już straciłam szansę na dziecko? Czy jeszcze mogę mieć nadzieję?
ostatniepodejscie 30 czerwca 2014, 20:27 Czy wyobrażacie sobie życie bez dzieci? Pytanie raczej do osób które ich jeszcze nie maja. Dołączył: 2013-01-02 Miasto: Glasgow Liczba postów: 8071 3 lipca 2014, 12:48 Aż mnie zatkało....i muszę chwilowo dać temu upust. Rozumiem, że nie każdy ma powołanie do bycia rodzicem i jeśli faktycznie jest jakaś trudność - to zrozumiałe. Ale argumentacja. co poniektórych....mnie przeraża. ...Czytam, czytam kolejna zakładkę i płakać się chce...jakie społeczeństwo jest na Vitalii...a niektóre komentarze świadczą tylko o autorkach. Zupełnie jakbym włączyła podrzędna stację i słuchała jakiś napompowanych bezmózgich plastików z 5-cm tipsami w kolorach tęczy . Piszecie o dzieciach jak o psach, zawszonych kotach lub karaczanach albo największej dziecko to KIEPSKA INWESTYCJA. Sorry, to kretyńskie, niedojrzałe i daje świadectwo że kobiety są wygodne, leniwe a faceci zdziecinniali i nie dają kobiecie wsparcia. Lekko nigdy nie będzie, bo bycie rodzicem wymaga poświecenia, troski, uwagi zrezygnowania z pewnych rzeczy. A tymczasem musi być SPAAAA, musi być siłkaaaa, musi być fajnieee...żeby przypadkiem rozstęp nie został bo to fee..BO ja muszę świat zobaczyć, świata użyć. Laleczką Barbie być. Zimne piwko z soczkiem w pubach pić. Ręce opadają jak czytam, że facet nie chce mieć dzieci...i kobiety nie wspiera. Chłopaczki z przedszkola ze smoczkami w buzi się bać, jakich mężczyzn wybierają współczesne europejska wyginie. Tylko jakoś nie widzę szczęścia u znajomych , którzy tych strasznych potworków-dzieci nie mają...Jakie to puste, płaskie i próżne. Rozumiem , że są studnia i trzeba je pokończyć, rozumiem, że dziecko kosztuje, że wymaga kombinowania jak z opieką, niania...ale jakoś na te głupie kremy w spaa to macie i na papierosy, tatuaże, kiecki milionowe...? Ja sama dzidzie planuję wkrótce, póki co reguluję podupadłe nie- jest nasza wspólna decyzja, bo uznaliśmy, że bez dziecka jest jest wiele dróg , które przeszliśmy a teraz chcemy zaprosić kogoś nowego by z nami szedł. Bo chce zobaczyć w dziecku odbicie mojego męża i mnie. Bo chce być kochana i kochać. Boję się zmian, ale jednocześnie wiem, że jeśli nie podejmę ryzyka zawsze będę żałować. Mężatka 4 lata po ślubie, 28 lat. A czy ktoś każe Ci myśleć tak jak my? Nie. Zabawne, że zazwyczaj to matki i fanki dzieci krytykują osoby myślące inaczej i się bulwersują, a osoby myślące inaczej tak na dobrą sprawę mają gdzieś co ktoś taki jak Ty robi ze swoim życiem i - z całym szacunkiem - mnie nie interesuje co myślą o mnie osoby Twojego pokroju z ograniczonym światopoglądem, bo wolę mieć więcej kasy + dziecko i być zadbana i żeby ono było zadbane i żyło wygodnie i w dobrobycie (możecie mnie zabić!) lub mniej kasy i brak dziecka, żeby żadne z nas nie było unieszczęśliwione z jakiegokolwiek że większość osób uważa, że jak ktoś jest "pazerny na kasę" to myśli tylko i wyłącznie o sobie. Jak dla mnie widok zadbanej i szczęśliwej matki z dzieckiem, które nie chodzi w podartych ubraniach a matka nie ma tłustych włosów i starych ubrań to fajny widok w przeciwieństwie do drugiego. Bo po co o siebie jakkolwiek dbać, przecież mam dziecko i już nic nie muszę. No pewnie, po urodzeniu najlepiej siedzieć całe życie na tyłku i odkładać sobie od ust, bo przecież dziecko najważniejsze i po co komu pieniądze, skoro jest miłość i szczęście. Sorry - miłością i "szczęściem" ani siebie, ani dziecka żadna nie co do niedojrzałości - niedojrzałością dla mnie jest robienie sobie dzieci na potęgę kiedy nie ma się ku temu warunków, a dojrzałością podejmowanie świadomie decyzji umiejąc realnie ocenić warunki i możliwości, a nie - za przeproszeniem - srać cukiereczkami, kwiatuszkami i serduszkami, że przecież pieniądze to sprawa podrzędna, bo przecież kosztem dziecka można jeść gorsze produkty, ubierać się jak brudas i przyoszczędzać na swojej przyjemności (którą uważam za ważną mimo idiotycznych "argumentów" wyżej; nie mówię tu już o droższych wydatkach, ale chociażby ulubione kosmetyki + godzina świętego spokoju i relaksu w wannie wieczorem). Ale każdy robi jak lubi. Ja zamierzam czerpać z życia pełnymi garściami i nie mieć dylematów w postaci "jutro spaghetti czy śpioszki dla dziecka?".Z poważaniem,Pusta, płytka i tępa lansiara z 20cm tipsami.(tak na serio to nie jestem ani pusta, ani płytka, ani tępa i nie mam 20cm tipsów, jakby ktoś nie zrozumiał, bo spotkałam się z takimi przypadkami) Edytowany przez CrunchyP0rn 3 lipca 2014, 12:52 Pepa_ 3 lipca 2014, 12:56 CrunchyP0rn napisał(a):.... Zabawne, że zazwyczaj to matki i fanki dzieci krytykują osoby myślące inaczej i się bulwersują, a osoby myślące inaczej tak na dobrą sprawę mają gdzieś co ktoś taki jak Ty robi ze swoim życiem ..Myślę, że tak się niesłusznie utarło - gdyż kobiet posiadających dzieci jest jednak więcej niż tych bezdzietnych. Zawsze ktoś w podobnym temacie wyskoczy z jakimś "bulwersem" ;-), a prawdopodobieństwo, że będzie to matka polka jest większe. Ja dzieci mam, nie wyobrażam sobie - siebie w wersji bezdzietnej, ale totalnie jest mi obojętne czy sąsiadka z IIIp chce mieć potomstwo czy woli opiekować się zwierzętami. Jej życie - jej wybór. Dołączył: 2008-11-16 Miasto: Wioseczka Liczba postów: 8092 3 lipca 2014, 19:38 anulka7 napisał(a):Aż mnie zatkało....i muszę chwilowo dać temu upust. Rozumiem, że nie każdy ma powołanie do bycia rodzicem i jeśli faktycznie jest jakaś trudność - to zrozumiałe. Ale argumentacja. co poniektórych....mnie przeraża. ...Czytam, czytam kolejna zakładkę i płakać się chce...jakie społeczeństwo jest na Vitalii...a niektóre komentarze świadczą tylko o autorkach. Zupełnie jakbym włączyła podrzędna stację i słuchała jakiś napompowanych bezmózgich plastików z 5-cm tipsami w kolorach tęczy . Piszecie o dzieciach jak o psach, zawszonych kotach lub karaczanach albo największej dziecko to KIEPSKA INWESTYCJA. Sorry, to kretyńskie, niedojrzałe i daje świadectwo że kobiety są wygodne, leniwe a faceci zdziecinniali i nie dają kobiecie wsparcia. Lekko nigdy nie będzie, bo bycie rodzicem wymaga poświecenia, troski, uwagi zrezygnowania z pewnych rzeczy. A tymczasem musi być SPAAAA, musi być siłkaaaa, musi być fajnieee...żeby przypadkiem rozstęp nie został bo to fee..BO ja muszę świat zobaczyć, świata użyć. Laleczką Barbie być. Zimne piwko z soczkiem w pubach pić. Ręce opadają jak czytam, że facet nie chce mieć dzieci...i kobiety nie wspiera. Chłopaczki z przedszkola ze smoczkami w buzi się bać, jakich mężczyzn wybierają współczesne europejska wyginie. Tylko jakoś nie widzę szczęścia u znajomych , którzy tych strasznych potworków-dzieci nie mają...Jakie to puste, płaskie i próżne. Rozumiem , że są studnia i trzeba je pokończyć, rozumiem, że dziecko kosztuje, że wymaga kombinowania jak z opieką, niania...ale jakoś na te głupie kremy w spaa to macie i na papierosy, tatuaże, kiecki milionowe...? Ja sama dzidzie planuję wkrótce, póki co reguluję podupadłe nie- jest nasza wspólna decyzja, bo uznaliśmy, że bez dziecka jest jest wiele dróg , które przeszliśmy a teraz chcemy zaprosić kogoś nowego by z nami szedł. Bo chce zobaczyć w dziecku odbicie mojego męża i mnie. Bo chce być kochana i kochać. Boję się zmian, ale jednocześnie wiem, że jeśli nie podejmę ryzyka zawsze będę żałować. Mężatka 4 lata po ślubie, 28 lat. Dokładnie ........Super to wszystko ubrałaś w słowa...zgadzam sie z Tobą w 1000%!!!!!! idealia 4 lipca 2014, 14:02 Pepa_ napisał(a):CrunchyP0rn napisał(a):.... Zabawne, że zazwyczaj to matki i fanki dzieci krytykują osoby myślące inaczej i się bulwersują, a osoby myślące inaczej tak na dobrą sprawę mają gdzieś co ktoś taki jak Ty robi ze swoim życiem ..Myślę, że tak się niesłusznie utarło - gdyż kobiet posiadających dzieci jest jednak więcej niż tych bezdzietnych. Zawsze ktoś w podobnym temacie wyskoczy z jakimś "bulwersem" ;-), a prawdopodobieństwo, że będzie to matka polka jest większe. Ja dzieci mam, nie wyobrażam sobie - siebie w wersji bezdzietnej, ale totalnie jest mi obojętne czy sąsiadka z IIIp chce mieć potomstwo czy woli opiekować się zwierzętami. Jej życie - jej wybór. Bo mentalnie i emocjonalnie jestes dojrzala i madra osoba. Bulwersantki zatrzymaly sie w tych kategoriach na poziomie pogimnazjalnym. Drakulina 4 lipca 2014, 15:27 Tak, mam 25 lat, jestem w stałym związku 9 lat i nie planuję dzieci. Nie mam w sobie instynktu macierzyńskiego i jestem dosyć egoistyczna, więc nie nadawałabym się na matkę. Czasami brakuje mi cierpliwości na mojego królika a co dopiero do dziecka. Natomiast, moje znajome, które posiadają dzieci ogarnia straszny bulwers na to "co ja wyprawiam". W zasadzie to są już moje byłe koleżanki, macierzyństwo całkowicie je pochłonęło i stały się bardzo krytyczne w stosunku do bezdzietnych osób, singli, czy też par homo. Edytowany przez Drakulina 4 lipca 2014, 15:29 LanaLana 12 lipca 2014, 19:35 Niektóre komentujące tu osoby niepotrzebnie spłaszczają temat, nie chodzi tylko o pieniądze na kosmetyki, spa i "milionowe sukienki". Ja po prostu nie mam instynktu macierzyńskiego, nie przepadam za dziećmi, nie chcę ich rodzić, wychowywać, po prostu czuję, że to nie jest dla mnie i nie widzę powodu, dla którego miałabym się zmuszać, bo "tak wypada", bo "przecież jestem kobietą, bez dzieci będę niespełniona i nieszczęśliwa na starość", albo "bo nie chcę wyjść na egoistkę, dla której najważniejsza jest kariera, a nie drugi człowiek". Uważam, że w przypadku takim jak mój lepiej świadomie nie mieć dzieci i tym samym nie unieszczęśliwiać ani siebie ani potencjalnego potomstwa wzajemną relacją, która była wymuszona konwenansem i presją otoczenia. Czy lepiej, żebym była nieszczęśliwą, sfrustrowaną, a przede wszystkim złą matką niż po prostu zadowoloną ze swojego życia osobą bezdzietną, która przecież nikomu nie wadzi? Zastanówcie się. Nie każdy jest stworzony do bycia rodzicem i całe szczęście, jeśli zdaje sobie z tego sprawę, bo znam wiele osób, które nigdy nie powinny mieć dzieci, a je mają i to wcale nie jest fajne.
życie bez dzieci forum